Gdy ogłosiliśmy wprowadzenie dziennika elektronicznego na apelu na początku roku szkolnego, to spotkało się to z oklaskami uczniów. Myślę, że dla większości osób będzie to fajna rzecz, bo będą mogli korzystać z elementów, które daje program. Mam na myśli chociażby rozkład, czy informacje o sprawdzianach - mówi Jarosław Budnik, dyrektor Zespołu Szkół im. Generała Nikodema Sulika w Dąbrowie Białostockiej. Na temat zmian związanych z wprowadzeniem dziennika elektronicznego rozmawiał z nim Piotr Biziuk.
Dziennik elektroniczny funkcjonuje w szkole od 1 września...
- Postanowiliśmy zrezygnować od razu z dziennika papierowego. Niektóre szkoły prowadzą jeden i drugi równolegle. Uznaliśmy jednak, że tego się nie da dobrze zrobić. Że albo się jeden zaniedbuje, a nad drugim pracuje, albo odwrotnie. Zwykle dopieszcza się dziennik papierowy, a mniej pamięta o elektronicznym. Przygotowywaliśmy się do zmian od kilku lat, gromadząc sprzęt. Warunkiem było bowiem posiadanie komputera - zwykle laptopa - z dostępem do internetu w każdej klasopracowni.
Na czym polega jakościowa różnica? Nauczyciele nie muszą zabierać ze sobą na zajęcia papierowych dzienników?
- Dokładnie, choć to wzbudzało dyskusje na naszych spotkaniach. Niektórzy mówili: "Jak to, nauczyciel bez dziennika? Przecież to swego rodzaju atrybut". Odpowiedziałem: "Jeśli chcecie, to jeszcze kilka dzienników papierowych nam zostało..." Oczywiście to był żart. Ale to nie jest główna zaleta dziennika elektronicznego. Obecnie mamy wyodrębnionych ponad sto grup. Tu dopiero zaczynają się schody.
Uczeń u nas po pierwszej klasie sam wybiera przedmioty rozszerzone. Nie idzie więc na zajęcia z całą klasą, co się dzieje w większości szkół. Powiedzmy, że klasa ma trzy tematy rozszerzone - na przykład geografię, historię i polski - i wszyscy muszą iść na te zajęcia. U nas jest inaczej. To uczniowie sami wybierają przedmioty i chodzą na zajęcia międzyoddziałowe. Takich zajęć jest coraz więcej. W związku z tym musieliśmy prowadzić 30, czy nawet więcej papierowych dzienników, z których informacje musiały być przekazywane do właściwych dzienników klasowych. Kiedy zaczęliśmy liczyć te grupy, to okazało się, że jest ich właśnie ponad sto.
Czyli tak naprawdę to życie zmusiło was do tego, żeby wprowadzić dziennik elektroniczny?
- Tak. Teraz jest to dużo prostsze. Wirtualne grupy tworzy się z różnych przedmiotów. Nauczyciel na zajęciach ma wyświetloną właściwą grupę. Klikając we frekwencję ma po prostu wyświetlone wszystkie osoby. Jeden z najważniejszych elementów systemu to także fakt, że rodzic i uczeń mają dostęp do dziennika elektronicznego.
Otrzymują login i hasło?
- I uzyskują dostęp do rozkładu zajęć, ocen, frekwencji, a także do zadań domowych oraz zaplanowanych sprawdzianów czy innych form sprawdzenia wiedzy. To wszystko wyświetli się i uczniom, i rodzicom.
Jak w praktyce wyglądało wprowadzanie dziennika elektronicznego?
- Myśleliśmy już o tym w poprzednich latach. Tak jak wspomniałem, potrzebny był sprzęt. Konieczne też było przeszkolenie personelu.
Był opór materii?
- Delikatny. Nie było źle, bowiem wszyscy nauczyciele mają przecież styczność z komputerami. Są teraz tacy entuzjaści, którzy pytają, dlaczego wcześniej nie wprowadziliśmy tego systemu. Tutaj każdy nauczyciel jest odpowiedzialny tylko za swoje lekcje. Dostajemy też duży materiał dotyczący różnego rodzaju informacji dodatkowych. Wychowawcy klasy wyświetla się na przykład informacja, od razu po wejściu do systemu, kogo z uczniów nie było ostatnio w szkole, kto opuścił pojedyncze godziny, kto ma trzy oceny niedostateczne. Wcześniej wymagało to wertowania dziennika, na co nie zawsze był czas. Dobrym elementem jest to, że nauczyciele logują się do dziennika po południu, z domu.
Czy szkoła kupiła gotowy program?
- Jest to program z Vulcana. Mamy tzw. złoty pakiet, dzięki któremu obsługujemy księgowość. Jednym z elementów pakietu jest e-dziennik. Właściwie więc nie musieliśmy dokładać ani złotówki do tego, co wcześniej otrzymaliśmy.
Jak uczniowie podchodzą do zmian?
- Gdy ogłosiliśmy wprowadzenie dziennika elektronicznego na apelu na początku roku szkolnego, to spotkało się to z ich oklaskami. Myślę, że dla większości osób będzie to fajna rzecz, bo będą mogli korzystać z elementów, które daje program. Mam na myśli chociażby rozkład, czy informacje o sprawdzianach.
System vulcanowski przeszedł swego rodzaju rewolucję. Używa go m.in. Zespół Szkół Zawodowych na Zielonym Osiedlu w Sokółce. Placówka ta przez rok prowadziła dwa dzienniki - papierowy i elektroniczny. Dyrektor szkoły Grzegorz Zalewski powiedział mi, że teraz na nowo się uczą systemu, bo wprowadzono do niego sporo udogodnień, na przykład informacje o zadaniach domowych.
Jest jeszcze jedna istotna rzecz - każda zmiana dokonana w dzienniku jest archiwizowana.
A więc uczniowie nie byliby w stanie sami poprawić sobie ocen?
- Wiedzielibyśmy kiedy, kto i z jakiego komputera tego dokonał. W sumie więc jest to rewolucja, naprawdę.
Dziękuję za rozmowę.
Dziennik elektroniczny w ZS w Dąbrowie Białostockiej: