- Wynik wyborczy jest niesamowity. To niezwykła lekcja demokracji dla nas wszystkich, szczególnie dla mieszkańców gminy Korycin – powiedział nam Mirosław Lech, który kolejną kadencję będzie rządzić gminą Korycin. Wygrał tylko jednym głosem, a jego kontrkandydatka – Beata Matyskiel – złożyła protest wyborczy.
REKLAMA
- Wszyscy przekonaliśmy się, że każdy z nas faktycznie decyduje. To na pewno będzie procentowało na przyszłość. Waga tego wydarzenia i waga tych wyborów tkwi we wszystkich, którzy wzięli w nich udział, a nawet w tych, którzy z różnych względów na te wybory nie dotarli.
Dla mnie jest to niesamowite, że po raz dziewiąty mieszkańcy powierzyli mi tę służbę, bo tak traktuję funkcję wójta. Oczywiście jest to też temat do refleksji, bo prawie tyle samo osób powiedziało „tak” dla mojej kontrkandydatki. To efekt wielu elementów. Na pewno wyciągam z tego wnioski. Z pewnością to jeszcze bardziej mobilizuje do pracy, do wysiłku i kontaktu bezpośredniego z ludźmi, ale też do takich mniejszych działań, których mieszkańcy potrzebują. Przeważnie do tej pory myśmy budowali, budowali i jeszcze raz budowali, skupiając się na pozyskiwaniu środków zewnętrznych na niezbędne inwestycje. W wielu rozmowach padało też stwierdzenie: „Pani wójcie, te drobiazgi są bardzo ważne”. Oczywiście, biorę to do siebie. Mam niesamowite wsparcie w wyborcach, ale też w całej samorządowej ekipie, która służy naszej Małej Ojczyźnie – mówił Lech.
Wybory rozstrzygnął jeden głos. Beata Matyskiel zdobyła ich 731, a Mirosław Lech – 732.
- Wybory to wielkie wydarzenie w sensie tego jednego głosu. Oprócz truskawki korycińskiej, sera korycińskiego i jeszcze wielu zdobyczy, które po drodze uczyniliśmy, mamy kolejny produkt w postaci korycińskiej demokracji – powiedział wójt.
Kontrkandydatka złożyła protest wyborczy w Sądzie Rejonowym w Sokółce. Zarzuciła m.in. nieważność wyboru wójta Korycina i wniosła o ponowne przeliczenie głosów.
SZCZEGÓŁY: Wybory na wójta Korycina. Jest protest wyborczy i zawiadomienie do prokuratury
- Każdy ma prawo do protestu wyborczego, to rzecz oczywista. Być może znajdując się na miejscu mojej kontrkandydatki też chciałbym się upewnić czy nie popełniono błędów. Uważam jednak, że trzeba umieć wygrywać, ale też przegrywać. Należy zachowywać się godnie, nie skłócać społeczeństwa i nie bazować na fałszywych danych. Według mojej wiedzy żadnych tego typu wydarzeń nie było (tzn. meldowania na pobyt stały osób, które nie są mieszkańcami gminy Korycin – red.). Ja osobiście nie mam sobie nic do zarzucenia. Myślę, że to bardziej działa tu element jakiejś frustracji wyborczej. Nie dziwię się temu.
Ta druga strona zapewne myśli: „To co ja robię, robią też inni”. Ale tak nie jest. Wszystko jest do sprawdzenia. Uważam, że bardziej czyste wybory niż w gminie Korycin trudno sobie wyobrazić. Moi pracownicy nie byli zaangażowani w żadną akcję wyborczą. W każdej komisji byli ludzie z różnych komitetów, podobnie z mężami zaufania. Wiem, że czterokrotnie liczono głosy. Nie było problemem przeanalizowanie każdej wątpliwej karty wyborczej. Ale jeśli są co do tego wątpliwości, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby to ponownie sprawdzić - podsumowuje Lech.
(pb, orj)