Dubnica Kurpiowska w gminie Kuźnica istnieje tylko na mapie. Ma ona swoją krótką i tragiczną historię. W 1929 roku mieszkańcy okolicznych wsi z niepokojem wyczekiwali przyjazdu tam ludzi "z krwi, czyli z rodu mściwych i dzikich w obyczajach". Na szczęście poglądy miejscowych szybko zostały zweryfikowane.
W 1929 roku w Dubnicy osadzili się mieszkańcy Kurpiowszczyzny. Władze Polski międzywojennej postanowiły zagospodarować wielkie obszary nieużytków, zwanych wówczas jeszcze Dubnicą, osadnikami z przeludnionej Kurpiowszczyzny.
Krzysztof Pawłowski w swoim opracowaniu "Kuźnica. Szkic historyczny. Trudne dzieje Pogranicza" pisze: "Tuż przed wybuchem I wojny światowej i w czasie jej trwania, w północno-wschodniej części gminy Kuźnica, w okolicach fortów grodzieńskich wycięto doszczętnie ponad 1000 hektarów starego drzewostanu. W 1929 roku Ministerstwo Rolnictwa przekazało 800 hektarów tych gruntów leśnych w uroczysku Dubnica na przeniesienie i osadzenie ludności z Puszczy Kurpiowskiej z rejonu Ostrołęki, Łomży i Kolna. Za każdy hektar pozostawiony na Kurpiach chłopi otrzymywali dwa hektary bardziej urodzajnej ziemi położonej w trójkącie Grodno-Kuźnica-Nowy Dwór. W latach 1931-32 powstało tam kilkadziesiąt gospodarstw, by ostatecznie dojść do 86 domostw. Nowo powstałą wieś nazwano Dubnicą Kurpiowska"
Mieszkańcy sąsiednich miejscowości obawiali się przyjazdu nieznanych im osadników. O procesie osiedlania się Kurpiów w Dubnicy opowiedział mieszkaniec leżących nieopodal Saczkowiec - Józef Rybiński w książce "Słońce na miedzy": "Już 1929 roku wiedzieliśmy, że Dubnica - nasza pastuszka, dzika nieograniczona preria - ma być zlikwidowana, a ziemia rozparcelowana między osadników kurpiowskich (...)". Przed wojną te tereny nazywano Dzikimi Polami. Mieszkańcy sąsiednich Wołyńców, Kuścińców i Zajzdry na tym pagórkowatym terenie wypasali swoje konie i bydło. W Puszczy Dubnickiej ludzie zbierali jagody, grzyby i orzechy, pozyskiwali też drewno.
"Ale nie z tego powodu byliśmy do Kurpiów uprzedzeni" - kontynuuje Józef Rybiński. "W bibliotece parafialnej znajdowała się książka, z której można się było wiele dowiedzieć o ludzie kurpiowskim. Niejaki Aleksander Połujański (leśnik, popularyzator wiedzy leśnej, rządowy komisarz leśny w Królestwie Polskim - red.) opisał w niej swoje "Wędrówki po Guberni Augustowskiej odbyte". W tej właśnie książce na stronie sześćdziesiątej piątej czytaliśmy, że Kurpie są: "ze krwi, czyli z rodu mściwi i dzikość w obyczajach, mała chęć do pracy, kradzież i pijaństwo są także wrodzonymi tych mieszkańców wadami". Początkowo bardzo nieufnie przyglądaliśmy się przybyszom. No cóż, ludzie jak to ludzie, nawet do nas podobni, tylko, że po swojemu to oni tak dziwnie rozmawiali. Śmiesznie brzmiały ichnie "psiwo", "kobzity", "kunie". Ale zupełnie po ludzku, zawsze pierwsi czapkę zdejmowali, "pochwalony" mówili i uśmiechali się przyjaźnie".
"Z niekłamanym podziwem obserwowaliśmy, jak Kurpie ciężko pracowali przewożąc swoje zabudowania, które do Kuźnicy nadeszły transportem kolejowym (...). A więc Kurpie musieli najpierw wszystkie zabudowania ostrożnie rozebrać, dokładnie każdy element ponumerować, załadować do fury i przeładować do kolejki wąskotorowej na przystanek Łyse. Załadować na wagony, przewieźć do stacji już szerokotorowej w Łomży. Tam wyładować z wąskotorówki, przewieźć budynki na bocznicę szerokotorową, załadować wagony po to, aby wreszcie wyładować je w Kuźnicy. I oto ponownie ładują na furmanki i dzień w dzień długie, załadowane karawany wozów toczą się po najbardziej piaszczystych drogach do Dubnicy Kurpiowskiej.
I dalej opowiada Józef Rybiński: "Solidni byli ci Kurpie. Z olbrzymich głazów ci "hultaje" budowali najpierw ogromne stodoły i chlewy, sami, jak jaskiniowcy mieszkali w szałasach i tylko wieczorem kilkadziesiąt ognisk wyznaczało obszar Dubnicy Kurpiowskiej (...). Kurpiów dziwił nasz przeciągły śpiewny akcent i naleciałości językowe: rosyjsko-białoruskie. Szybko nauczyli się tańczyć nasza polkę-galopkę, a my ich piękne ludowe tańce. Okazało się, że zupełnie sympatyczni są ci Kurpie".
Osadnicy z Kurpi mimo dotacji z budżetu państwa żyli bardzo biednie. Sporym problemem okazał się brak wody. "Studnie kopano do 70 metrów głębokości pomimo tego przez długie okresy były one suche" - czytamy w opracowaniu Krzysztofa Pawłowskiego.
W 1944 roku Dubnica znalazła się na terenie ZSRR, a po korekcie granicy w 1948 roku znów, po części, wróciła do Polski. W tym czasie - jak pisze Krzysztof Pawłowski - odnotowano przypadki wywózek na Sybir w ramach represji władz sowieckich. Przecięta granicą na pół osada stopniowo się wyludniała. W czasie drugiej wojny światowej przez Kuźnicę dwukrotnie przechodził front i osada dwukrotnie płonęła, a ludność została zdziesiątkowana.
Przy drodze prowadzącej z Kuścińców do Dubnicy widnieje dziś głaz, który upamiętnia narzuconą przez aliantów w latach 1944-1948 granicę między Polską a ZSRR. Na pamiątkowej tablicy wspomniano również mieszkańca Dubnicy - Faustyna Zyska, który w maju 1948 roku "został uprowadzony z własnego gospodarstwa przez sowieckich żołnierzy i zamordowany w Rosji".
W samej Dubnicy stoi pomnik upamiętniający osadnictwo kurpiowskie. Dzisiaj w Dubnicy Kurpiowskiej stoi sześć domów, w tym trzy zamieszkałe, jednak jej mieszkańcy posiadają meldunek m.in. w pobliskich Wołyńcach. O miejscowości nie informuje też żaden znak drogowy. Istnieje więc tylko teoretycznie, na mapie
(mby)
Krzyż upamiętniający osadnictwo Kurpiów w Dubnicy: