Jacek Kucharewicz, prezes Metal-Fachu w drugiej części rozmowy z portalem iSokolka.eu mówi, kto może liczyć na pracę w firmie, jak wyobraża sobie swoje życie na emeryturze i czy zna imiona większości swoich pracowników.
Jacek Kucharewicz: Jest cały tydzień pracy i tyle - pierwsza część rozmowy z szefem Metal-Fachu
Czy bywa tak, że przychodzą do ciebie ludzie i proszą „Panie Jacku, może znajdzie się jakąś praca dla syna”?
Zdarza się.
Kto może liczyć na pracę w Metal-Fachu?
Jeżeli możemy, to na pewno w jakiś sposób pomagamy. Najpierw określamy, kto nam jest potrzebny. Wtedy dopiero staramy się dobrać odpowiednią osobę. A jeżeli akurat trafi się syn czy córka znajomego, to go po prostu zapraszamy.
Czy prowadzicie bazę kandydatów do pracy?
Tak, przeglądamy złożone w firmie CV. Może ktoś traci nadzieję na znalezienie u nas pracy, a tymczasem my po roku się do niego odzywamy. I zaczynamy ze sobą pracować. Są przeróżne przypadki. Nieraz ktoś przyjdzie tylko spytać ogólnie o zatrudnienie, a okazuje się, że taka właśnie osoba jest nam potrzebna. W tym roku zatrudniliśmy już około stu osób. Myślę, że to sporo. A idzie za tym wzrost produkcji.
Czy w prowadzeniu takiej działalności bardzo przeszkadza kwestia obłożenia fiskalnego i kosztów pracy?
Podatki trzeba płacić. My od nich nie uciekamy. Podatek liniowy pobierany obecnie jest o wiele korzystniejszy niż to, co było wcześniej. Ma się jednak wewnętrzną pretensję jeśli chodzi o służbę zdrowia. Niby z jednej strony łożymy na nią wszyscy, a z drugiej strony korzystamy z prywatnych przychodni, klinik, badań, zabiegów, żeby nie czekać w kolejkach. To spore obciążenie.
Jak widzisz siebie za 10, za 20 lat?
Na pewno będziemy chcieli trochę ustabilizować produkcję. Mamy już zbudowaną infrastrukturę, co zajęło nam trochę czasu. Cóż, można mówić, że trwało to długo, bo tu, w dawnym Spomaszu jesteśmy dziewięć lat. Udało nam się powiększyć zakład trzykrotnie w stosunku do pierwotnego stanu. Wykupiliśmy jeszcze jeden zakład w Bytomiu, produkujący naczepy samochodowe. Przejęliśmy ten zakład w największym kryzysie, jaki przeżywała ta branża, stąd zresztą nasza decyzja. Przez rok pracowało tu 12 osób ze Śląska. Została przeszkolona nasza załoga. Większość osób wróciła na Śląsk, ale kilka z nich zostało w Sokółce. A wracając do pytania: za 20 lat? Za 20 lat to już może będę na emeryturze.
Ale to jest symptomatyczne: pytam cię, jak widzisz swoje przyszłe życie, a ty zaczynasz opowiadać o firmie. Tak naprawdę całe twoje życie to firma.
Tak.
Jak siebie wyobrażasz jako emeryta?
Póki zdrowie pozwoli, to nie da się od firmy oderwać. Dużo przecież pomaga nam tata, który jest na emeryturze i mógłby sobie odpocząć w domu. A on jest tu codziennie, jeszcze wcześniej ode mnie. Przyjeżdża tu po piątej, ja trochę później. Spotkałem się z czymś takim u Włochów, że właściciele pojawiają się w firmie około godziny 9-10, a o 14 ich już nie ma. My nie mamy takiego stylu pracy, my pracujemy o wiele dłużej. W wielu zakładach w Polsce przekłada się to na stan firm.
Czyli właściciele wiedzą wszystko o swoich przedsiębiorstwach...
Tak, a ci wspomniani Włosi doszli może do pewnego etapu i pofolgowali sobie, teraz płyną już z prądem. Tylko sami wiemy, co się ostatnio dzieje we Włoszech, co się dzieje w Hiszpanii i w innych krajach.
Myślisz, że twoi synowie przejmą kiedyś firmę?
To są jeszcze młodzi chłopcy. Ale podczas każdych wakacji pracują tutaj. Zarabiają. I nie ma tak, że dostają coś za darmo. Zapracowali? To jest ich.
Znasz z imienia większość załogi?
Tak. Najlepiej znam tych, których sam osobiście przyjmowałem do pracy. Teraz w większości zajmuje się tym dział kadr i płac, trudno więc wszystkich zapamiętać.
Jak twoi pracownicy cię postrzegają?
Myślę, że są pracownicy na „tak” i tacy, którzy są na „nie”. Wszystkim trudno dogodzić. Pewnie trzeba byłoby o to ich spytać, nie mnie. Ale żeby nie było błędu w myśleniu, że wszystko zależy od jednej osoby. Jest cały sztab ludzi, którzy nad tym pracują.
Ale jeżeli ktoś mówi „Metal-Fach”, to od razu słyszy „Jacek Kucharewicz”.
Metal-Fach to wiele działów, wielu dyrektorów, kierowników, załogi. Tego się nie da zrobić w pojedynkę, nie ma szans. Jeszcze przy 100-150 pracownikach, można samemu z tym wszystkim walczyć, ale gdy firma się rozrasta – buduje się cała struktura.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał: Piotr Biziuk