Urodził się w Kamiennej Starej koło Dąbrowy. Los skierował go na front Wielkiej Wojny, wojny polsko-bolszewickiej, kampanii wrześniowej, więzienia NKWD oraz do Włoch. Ten sam los niejednokrotnie uratował mu życie.
Nikodem Sulik był dzielnym synem Ziemi Dąbrowskiej. Przyszedł na świat 15 sierpnia 1893 roku. Po skończeniu lokalnej szkoły kontynuował naukę w Grodnie, a od 1911 roku w Petersburgu. Poważnie myślał o wstąpieniu do seminarium, lecz przeznaczenie szykowało mu żywot żołnierza. Po ukończeniu gimnazjum św. Katarzyny w 1915 roku został zmobilizowany i swoje pierwsze doświadczenia wojskowe przeżył w rosyjskim szynelu.
Po zmobilizowaniu ukończył czteromiesięczny kurs oficerski i jako chorąży trafił na Syberię. Niedługo później, bo w grudniu 1915 roku został skierowany na front wołyński i tam przeszedł swój chrzest bojowy. W walce niejednokrotnie się wykazywał, szczególnie podczas bitwy pod Załowcami, za co otrzymał Złoty Order św. Jerzego (jedno z najwyższych rosyjskich-przedrewolucyjnych odznaczeń). Podczas tej bitwy został również poważnie ranny. Po prawie półrocznym pobycie w petersburskim szpitalu wrócił do swojego pułku, który stacjonował w Rumunii. Tam ominęły go rewolucyjne wydarzenia, które wstrząsały Rosją i obalały dawny ład.
W 1918 roku, jak wielu Polaków z rosyjskiej armii, starał się dostać do I Korpusu Polskiego generała Dowbora-Muśnickiego. Nie udało mu się to, więc wrócił w rodzinne strony. Tutaj nawiązał kontakt z polskimi oficerami z Grodna i włączył się w tworzenie Samoobrony Ziemi Grodzieńskiej. Podczas wycofywania się wojsk niemieckich sformował niewielki oddział i obsadził go w Różanymstoku. Niedługo później oddział został rozproszony, a Sulik aresztowany przez Niemców. Został zwolniony dzięki interwencji generała Sulewskiego. Następnie przez jakiś czas działał na Sokólszczyźnie (między innymi tworzył oddział wojskowy w Nowym Dworze), a później udał się do świeżo sformowanej Dywizji Litewsko-Białoruskiej.
Jako podporucznik brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej i tym razem miał okazję wykazać się w polskim mundurze. Podobnie jak podczas Wielkiej Wojny, został ranny (w szyję i w nogę) w bitwie pod Lasatowszczyzną, a za swoje męstwo został odznaczony Krzyżem Walecznych, oraz Virtuti Militari, awansował na pułkownika.
We wrześniu 1920 roku, tak jak cała Dywizja Litewsko-Białoruska wziął udział w „buncie” generała Żeligowskiego i w zajęciu Wilna. Po wojnie munduru nie zdjął i w okresie II Rzeczpospolitej miał wiele przydziałów i zadań. Większość z nich była związana z ochroną wschodniej granicy i z pracą w Korpusie Ochrony Pogranicza, tak więc niemal całe dwudziestolecie międzywojenne spędził na swoich ukochanych Kresach. Od kwietnia 1937 roku pełnił obowiązki zastępcy dowódcy Pułku KOP Baranowicze, a od października do wybuchu wojny dowódcy Batalionu Fortecznego KOP Sarny, a następnie Pułku KOP Sarny.
Jako dowódca tego pułku walczył z Armią Czerwoną, która zdradziecko napadła Polskę 17 września 1939 roku, a jego udział w kampanii wrześniowej zakończył się wraz zakończeniem całej kampanii, czyli po bitwie pod Kockiem. Następnie przedostał się do Wilna, gdzie nie tylko włączył się w konspirację, ale wręcz został zastępcą komendanta ZWZ na okręg Wilno, a następnie sam został komendantem.
Nikodem Sulik został aresztowany 13 kwietnia 1941. Był trzymany w Wilnie, a później w Moskwie - na Łubiance, Butyrkach i Lefortowie. Przez jakiś czas był nawet w jednej celi z generałem Andersem, który wyrobił sobie o Suliku bardzo dobre zdanie. I nie dziwo, bo Nikodem Sulik trzymał się hardo, choć torturowali go ponadprzeciętnie, ale nie dał się złamać.
Wkrótce los się uśmiechnął do niego dwukrotnie. 29 lipca 1941 został skazany na śmierć przez rozstrzelanie. Dzień później została podpisana umowa polsko-radziecka zwana traktatem Sikorski-Majski. Wyroku nie zdążono wykonać. 15 sierpnia, czyli w swoje urodziny (jest to również rocznica bitwy warszawskiej i święto Wojska Polskiego) Sulik wyszedł na wolność i wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR, czyli tzw. Armii Andersa. Objął dowództwo nad 13 Pułkiem Piechoty (tzw. Rysie), a po ewakuacji armii z ZSSR przez Bliski Wschód został mianowany na generała brygady, został też dowódcą 5 Kresowej Dywizji Piechoty. Żołnierze go kochali i wołali na niego „tata”, a raczej „baćka”, jak to się przyjęło w oddziałach wojskowych pochodzących z Kresów.
Generał uczestniczył w kampanii włoskiej i stoczył wiele ciężkich walk pod Bolonią, Senio, Loreto, Ankoną, Apeninach i oczywiście pod Monte Cassino.
Po wojnie Nikodem Sulik pozostał w Wielkiej Brytanii i tam zmarł 1 października 1946 roku. Pozostawił żonę Anielę (z domu Tarasiewicz) i czwórkę dzieci: Bolesława, Zofię, Marię Anielę, oraz Annę, która była żoną prezydenta RP na uchodźstwie Kazimierza Sabatta.
12 września 1993 roku ciała generała Sulika i jego żony zostały sprowadzone na ojczystą ziemię i pochowane w Kamiennej Starej.
* * *
Na cmentarzu w Monte Cassino, w rocznicę bitwy generał Sulik przemówił: „Wierzymy, że ta krew nie poszła na marne. Wierzymy, że ich dusze tam z wysokiego nieba meldują się u stóp Najwyższego, mówiąc: Myśmy spełnili swój obowiązek, a tam zostawiliśmy tysiące bohaterskich kolegów, którzy będą za nas szli dalej w marszu do Polski”.
A ja również wierzę, że Sokólszczyzna oddając Ojczyźnie takich synów jak Nikodem Sulik, w pełni wywiązała się ze swojego obowiązku. Cześć i chwała Bohaterom!
Edward Horsztyński