Ośrodki wypoczynkowe nie narzekają na brak turystów. Jest wielu chętnych z kraju, ale też coraz częściej z zagranicy, którzy chcą skorzystać z uroków naszego regionu. Tu znajdują ciszę i spokój w otoczeniu przyrody i soczystej zieleni. Lubią też zajrzeć do meczetów, cerkwi i kościołów, pojeździć na rowerze i popływać.
- Turystów mamy sporo. Spośród tych spoza granic naszego kraju najczęściej gościmy Niemców. Polacy przyjeżdżają ze Śląska i Dolnego Śląska. Najbardziej interesuje ich nasza sokólska cerkiew, no i oczywiście Sanktuarium Cudu Eucharystycznego. Każdego dnia turyści odwiedzają też Muzeum Ziemi Sokólskiej. Z atrakcji spoza naszej gminy najbardziej interesujące są meczety w Bohonikach i Kruszynianach. Przyjezdni pytają również, gdzie mogą zjeść regionalne potrawy - mówi Magdalena Żukiewicz z Punktu Informacji Turystycznej w Sokółce.
Na popularności zyskują kwatery agroturystyczne, czyli miejsca, gdzie można odpocząć z dala od miasta i wśród przyrody. Takich gospodarstw jest na naszym terenie wiele.
- Nie narzekamy na brak turystów. Większość z nich to nasi stali bywalcy, którzy wracają do nas od lat. To ludzie z Trójmiasta, z południa kraju no i z Warszawy, choć zdarzali nam się tutaj turyści zagraniczni - Niemcy i Holendrzy. To głównie ci, którzy chcą odpocząć w ciszy i aktywnie spędzić czas - mówi Anna Męczkowska z gospodarstwa agroturystycznego "Chata za wsią" w Hamulce.
Nad Biebrzą można skorzystać z turystyki wodnej, kajaków i tratw. To też dobre miejsce do uprawiania turystyki rowerowej, a przy tym można dobrze zjeść.
- Proponujemy atrakcje kulinarne: mamy tradycyjny sękacz, pierogi i baby ziemniaczane - mówi właścicielka gospodarstwa.
Turystom czegoś tu brakuje?
- Ostatnimi czasy Biebrzański Park Narodowy stara się inwestować w górny basen Biebrzy. Czego brakuje? No może trochę wody w Biebrzy - śmieje się Anna Męczkowska.
Jedną ze wspomnianych inwestycji jest oddana do użytku kilka miesięcy temu kładka w Jałowie: Kładką wśród bagien. Nowa atrakcja turystyczna nad Biebrzą [WIDEO, FOTO]
- Goście są. Tak naprawdę nie jesteśmy w stanie nagotować tyle, ile goście chcieliby zjeść - mówi Dżenneta Bogdanowicz, właścicielka Tatarskiej Jurty w Kruszynianach.
Na słynny pierekaczewnik do Kruszynian przyjeżdżają turyści z Warszawy, są też goście z Niemiec, Francji, a nawet z odległej Brunei.
- Przyjeżdża do nas coraz więcej ludzi z innych krajów, coraz więcej osób wie o nas. Staram się promować region, zamieszczam sporo zdjęć naszej pięknej Puszczy Knyszyńskiej w mediach społecznościowych, opowiadam nie tylko o naszej kulturze, ale również o innych - o naszych sąsiadach. Zachęcam do podróżowania puszczańskimi drogami, odwiedzania wsi. Proponuję, by goście zostali tu na dłużej. Ludzie zakochali się w Podlasiu, to widać i czuć. Przyciąga ich tu i nasza kultura, i przyroda, ale też ludzka życzliwość, a tej nie wszędzie da się zaznać - mówi Dżenneta Bogdanowicz.
W maju zeszłego roku spłonął budynek Tatarskiej Jurty, w którym znajdowały się między innymi kuchnia i restauracja, ale też wiele rodzinnych pamiątek. To miejsce kultowe, będące na szlaku wielu turystów, którzy odwiedzają powiat sokólski. W ciągu roku udało się postawić nowy budynek, ale ten przyjmie gości najprawdopodobniej dopiero w przyszłym.
- Turyści przyjeżdżają do nas na motocyklach i rowerami. Dla wielu z nich ścieżka rowerowa z Supraśla do Kruszynian byłaby dobrym rozwiązaniem. Tego brakuje - dodaje właścicielka Tatarskiej Jurty.
Sezon turystyczny zaczyna się już podczas weekendu majowego. Turyści będą rzadziej przyjeżdżać w nasze strony pod koniec sierpnia, wraz z upływem wakacji. Ale z pewnością powrócą, bo w powiecie sokólskim jest jeszcze wiele do odkrycia - to chociażby nowo powstały Park Kulturowy w Milewszczyźnie, czy Silvarium w Poczopku.
(mby)