Klęska Rosjan była kompletna. Do niewoli poszło 90-120 tysięcy jeńców. Do ich transportu w głąb Niemiec przez tydzień używano 60 składów kolejowych. Jak policzył to jeden z uczestników wydarzeń, gdyby rosyjskich jeńców zebrać w jedną kolumnę, to miałaby ona 150 kilometrów długości i jej przemarsz w jednym miejscu trzeba by oglądać przez ponad 34 i pół godziny! - pisze w książce "Tannenberg 1914" Piotr Szlanta. Mija właśnie 100 lat od wielkiej bitwy na Mazurach. Uczestniczyli w niej także żołnierze stacjonujący w koszarach w Sokółce.
I wojna światowa zaczęła się dla Niemców dość zaskakująco, nie spodziewali się bowiem, że Rosja zdoła tak szybko zmobilizować swoje wojska. Tymczasem Stawka (naczelne dowództwo) wysłała na Mazury dwie armie. Od wschodu, od strony Suwałk i Kalwarii nadciągały wojska 1 Armii dowodzone przez carskiego generała Pawła Rennenkampfa. Starły się one najpierw pod Stołupianami, a później pod Gąbinem (dziś Gusiew) z niemiecką 8 Armią dowodzoną przez generała Maximiliana von Prittwitza. Na dobrą sprawę bitwy te pozostały nierozstrzygnięte, jednak Prittwitz uznał, że nie uda mu się obronić Prus Wschodnich i zakomunikował naczelnemu dowództwu chęć wycofania się za Wisłę. Szef niemieckiego Sztabu Generalnego, generał Helmuth von Moltke był w szoku i nie zamierzał na to pozwolić. Natychmiast wymieniono dowódcę 8 Armii. Został nim Paul von Hindenburg, którego szefem sztabu mianowano generała Ericha Ludendorffa. To ich dwóch uznaje się za ojców niemieckiego sukcesu.
Tymczasem od strony Ostrołęki i Mławy na Prusy uderzała rosyjska 2 Armia dowodzona przez generała Aleksandra Samsonowa. Wojska te były przemęczone, żołnierze bowiem maszerowali po 10-12 godzin dziennie. Dowództwo armii było zaś wciąż ponaglane przez zwierzchników. Wynikało to z czynników politycznych: o rosyjską pomoc zabiegali sojusznicy z Francji, którym grunt palił się pod nogami. Byli zagrożeni szybką niemiecką ofensywą, która sunęła na Paryż.
Historycy oceniają, że jeszcze przed bitwą carskie wojska zużyły 25 procent swoich sił.
Rosjanie byli przekonani, że gonią pobitego już wroga. Rennenkampf sądził, że rozbicie niemieckich sił to czysta formalność. Samsonow z kolei uważał, że jego zadaniem jest otoczenie uciekającego przeciwnika. Zweryfikował więc pierwotne plany, kierując swoje wojska bardziej na zachód, w stronę Olsztyna, co oddalało go od 1 Armii.
Niemcy postanowili pobić oba rosyjskie zgrupowania na raty. Rennenkampf wstrzymał praktycznie ruch swoich oddziałów, część z nich kierując na Królewiec (dziś Kaliningrad). Hinbenburg z Ludendorffem czym prędzej odskoczyli od 1 Armii wykorzystując do tego linie kolejowe, skoncentrowali swoje wojska naprzeciw armii Samsonowa, zamierzając okrążyć ją i pobić. Nieświadomi niczego Rosjanie zmierzali w pułapkę. Pięć korpusów ich wojsk weszły głęboko do Prus, zajmując nawet na kilka dni Olsztyn. Opór Niemców Samsonow brał początkowo za działania osłonowe, które miały umożliwić bezpieczne wycofanie się sił głównych w kierunku na Malbork i Gdańsk.
Niemcy zaatakowali zaś z całą mocą. Stojące na skrzydłach wojska carskie zostały odepchnięte, a trzy korpusy zamknięte w kotle, w trójkącie między Nidzicą, Olsztynkiem i Wielbarkiem. Dopiero wtedy dowództwo wojsk carskich zrozumiało, w jak poważnych tarapatach się znalazło. 28 sierpnia 1914 roku rozstrzygnęły się losy bitwy. Kilka dni zajęła Niemcom likwidacja otoczonych jednostek rosyjskich.
"Klęska Rosjan była kompletna - 2 Armia przestała istnieć. Zginęło, zaginęło lub zostało rannych 30-40 tys. jej żołnierzy. Niemcy wzięli do niewoli około 90-120 tys. jeńców, w tym dowódców dwóch korpusów: generałów Klujewa i Martosa. Poza nimi do niemieckiej niewoli trafiło jeszcze 11 innych rosyjskich generałów" - pisze Piotr Szlanta.
Samsonow popełnił samobójstwo w nocy z 29 na 30 sierpnia, w lasach pod Wielbarkiem. Legenda głosi, że do dziś dnia nie odnaleziono skarbu armijnego ukrytego gdzieś w mazurskich puszczach.
Carski żołnierz bił się twardo, a walczył w ekstremalnie ciężkich warunkach. Walki toczyły się w niesamowitym upale, żołnierze zaś nie mieli w ustach żadnej strawy, nawet przez kilka dni. Brakowało im wody. Dożywiali się owocami zerwanymi z drzew, albo ziemniakami wykopanymi z pól. Całkowicie zawiodła generalicja, nie wykazując się inicjatywą i poczuciem odpowiedzialności za podległe wojska.
Pod Tannenbergiem (tak Niemcy ochrzcili bitwę) walczył też 63 Uglicki Pułk Piechoty, który przed I wojną światowa stacjonował w Sokółce. Wchodził on w skład carskiej 16 Dywizji Piechoty. Jej szlak bojowy świadczy o jakości dowodzenia rosyjskich dowódców. 26 sierpnia żołnierzom dywizji nakazano marsz z Biskupca do Olsztyna. Gdy wojsko przebyło już na własnych nogach kilkanaście kilometrów, szef XVI Korpusu Błagowieszczeński nakazał jednostce powrót. Jeden z pułków skierowano do Biskupca, reszta powędrowała na północ, by powstrzymać natarcie Niemców. 16 Dywizja przeszła tego dnia 30 kilometrów i praktycznie nie wzięła udziału w walce.
Później XVI Korpus wycofał się na południe, na Szczytno. Dywizja (w tym także 63 Pułk) stały w Szczepankowie. 30 sierpnia żołnierze wzięli udział w walkach w Szczytnie, próbując odblokować carskie jednostki z kotła. Wtedy właśnie nadszedł rozkaz, by wycofać się przez Myszyniec na południe.
Podczas bitwy mazurskiej doszło do zmiany dowódcy 63 Pułku. Funkcję tą przestał pełnić Paweł Nikołajewicz Turow, zastąpił go tymczasowo niejaki Osipow. W jakich okolicznościach do tego doszło - tego nie wiemy.
Pułk już nigdy miał nie powrócić do Sokółki...
(is)
Rekonstrukcja bitwy pod Tannenbergiem, jaka odbyła się 23 sierpnia 2014 w miejscowości Okrągłe na Mazurach:
Bitwa pod Tannenbergiem: