Wszystkie dziesięć gmin, 200 kilometrów i prawie siedem godzin „w siodle”, czyli kolarska wycieczka dookoła powiatu sokólskiego.
Przygotowanie do takiej podróży, oczywiście oprócz strony kondycyjnej, ogranicza się właściwie do zabrania ze sobą pieniędzy, by w czasie drogi uzupełnić płyny i zjeść co nieco w czasie jazdy - co jest niezwykle istotne przy tak dużych dystansach. Tyle rad dla tych, którzy chcieliby się zmierzyć z takim kilometrażem na rowerze, choć można to zrobić na motocyklu lub samochodem.
Podróż rozpoczęliśmy jadąc z Sokółki na wschód, w stronę Nowodzieli. Wiszące nad nami ciemne chmury zwiastowały, że niebawem lunie deszcz, choć radary meteorologiczne milczały na ten temat. I miały rację. Całą trasę udało się przebyć „na sucho”.
Sokólszczyznę charakteryzuje dość urozmaicona rzeźba terenu, co wcale nie ułatwia rowerzystom podróżowania, ale ma też swoje plusy. Trudno tu szukać płaskich jak stół równin charakterystycznych dla Mazowsza. Najtrudniej jest na południu powiatu sokólskiego i na wschodzie. Wśród największych wzniesień napotkanych przez nas na trasie znalazła się tzw. Góra Wojnowska (239,5 m n.m.p.) - to jednocześnie najwyższe wzniesienie Wzgórz Sokólskich.
Najbardziej płaską trasę napotkamy natomiast w gminach Janów i Korycin.
Z Nowodzieli kierowaliśmy się na Kuźnice, a później na Nowy Dwór. Tu źródło Biebrzy. Trasą wojewódzką, mijając górujące na Jacznem błękitne kopuły cerkwi, docieramy do Dąbrowy Białostockiej, a dalej do Bagien. Tutaj kontynuujemy naszą podróż, jadąc tym razem na południe.
Na odcinku od Jałówki do Janowa mijamy po drodze kilkadziesiąt drewnianych, metalowych i kamiennych krzyży - katolickich i prawosławnych. To charakterystyczny element tego terenu. Ponoć w dawnych czasach pod wiejskimi krzyżami grzebano nieochrzczone dzieci i osoby zabite. Najwięcej krzyży powstało na Sokólszczyźnie w końcu XIX i na początku XX wieku. Związane miało to być z kryzysem zaufania wobec carskich władz i ożywieniem nastrojów religijnych i narodowych.
W Janowie mija dopiero 86. kilometr trasy. Przed nami jeszcze 114, a to wszystko w dość upalnej aurze. Docieramy do Korycina, przejeżdżamy krótki odcinek krajową „ósemką” i tuż za kościołem skręcamy na Rudkę. Mijamy po drodze budowany właśnie park kulturowy w Milewszczyźnie, a dalej - w Białousach - pracowników plantacji borówki amerykańskiej. Nowym asfaltem prowadzącym przez las dojeżdżamy do Starej Rozedranki i szybkim tempem - z wiatrem - kierujemy się Janowszczyznę i Słojniki. W Pawełkach, po 130 kilometrze, odłącza się od nas dwóch kolarzy, w dalszą drogę ruszamy we dwójkę.
Przychodzi pierwszy kryzys, nie tyle wydolnościowy, co związany bólem pleców i innych części ciała, spowodowanym niezbyt turystyczną pozycją na kolarzówce. Rozpoczęły się zmagania nie tylko z fizycznością, ale również wiatrem i coraz bardziej pagórkowatym terenem.
W Kopnej Górze obieramy kierunek na Krynki, a tam czeka nas dłuższy przystanek i wizyta przy „Krzywej rurze”. To od miejsc takie jak to Krynki wzięły prawdopodobnie swoją nazwę. Źródła artezyjskie obficie występują na tym terenie, wszystko dzięki położeniu Krynek, które znajdują się w kotlinie otoczonej wzgórzami. Po wywierceniu studni wody wytryskują na powierzchnie dzięki ciśnieniu hydrostatycznemu. Pierwsze z takich studni wywiercono w tym mieście w połowie XIX wieku. Dzięki „Krzywej rurze” możemy bez skrępowania korzystać - w każdej ilości - ze zdrowej i wysoko zmineralizowanej wody.
CZYTAJ TEŻ: Krynki na wodzie stojące [FOTO]
Krynki to nie tylko źródła, to miasteczko z bardzo bogatą historią, pełna klimatycznych wąskich uliczek. Niegdyś tętniło tu przemysłowe życie, dziś po dużych garbarskich zakładach pozostały jedynie ruiny.
Stąd już „jedynie” 33 kilometry do mety. Szczególnie bolesna była przede wszystkim perspektywa jazdy pod wiatr i pokonania dwóch, morderczych już wtedy podjazdów - pierwszego za Usnarzem Górnym, a drugiego za Wojnowcami - na wspomnianą już Górę Wojnowską.
Od tego momentu pozostało już jedynie oczekiwanie na to, kiedy licznik wybije 200 km. Mniej więcej w połowie ulicy Kresowej nadchodzi koniec naszej eskapady.
Pokonaliśmy 200 kilometrów! Przejechaliśmy przez teren wszystkich dziesięciu gmin powiatu sokólskiego. A wszystko to trwało 6 godzin i 47 minut, nie licząc krótkich przerw na regenerację.
Mapa przejazdu dostępna jest poniżej.
(mby)
Na blogu Rowerowa Sokółka opisywane są najciekawsze pod względem historii oraz najbardziej malownicze - zdaniem autora - zakątki powiatu sokólskiego. Wszystko to okraszone fotografiami. Autor bloga jest zapalonym rowerzystą, zachęca więc do odwiedzania tychże miejsc właśnie na dwóch kółkach.